


W meczu IV kolejki krośnieńskiej KEEZA A klasy seniorów ORZEŁ Bieździedza przegrał na własnym stadionie z GKSem Zarzecze/Dębowiec 0:1. Pierwsze minuty to zdecydowany napór gości, którzy zepchnęli do głębokiej defensywę naszych graczy i klepali futbolówkę niczym Barcelona za najlepszych czasów, ale jakby mieli przykazane, że do trzydziestego metra i ani kroku dalej. Po kwadransie żółto-zieloni zaczęli dochodzić do głosu i kto wie czy aż do 45. minuty to nie był najlepszy okres w wykonaniu podopiecznych Marcina Szota w tym sezonie. Był doskok, mocny pressing i wiele odzyskanych piłek na połowie przeciwnika, przez co automatycznie pojawiały się szanse na dobre i szybkie akcje ofensywne, jednak ich wykończenie pozostawiło wiele do życzenia. Mateusz Rogaczewski uderzał wprost w Jakuba Betleja, a Dawid Rachowicz nie użył odpowiedniej siły, aby zaskoczyć bramkarza GKSu. Tuż przed przerwą popularny "Rachu" po zagraniu od Damiana Niklewicza powinien otworzyć wynik, lecz z dwunastu metrów nie znalazł sposobu na skierowanie piłki do siatki. Dość powiedzieć, że połączone siły Zarzecza i Dębowca tylko raz zagroziły bramce Piotrka Jareckiego, który na raty, ale zdołał obronić strzał z kilku metrów po dośrodkowaniu z lewego skrzydła. Po zmianie stron ORZEŁ próbował grać z kontry, co było spowodowane atakiem pozycyjnym przyjezdnych, ale kompletnie nic się nie kleiło. GKS też jakoś specjalnie nie zagrażał, mimo dość dużej przewagi aż nadeszła 58. minuta, kiedy Marcin Cyrulik skiksował we własnej szesnastce i niejako sprezentował gola ekipie Marka Dyląga. Po uderzeniu sprzed szesnastu metrów Piotrek Jarecki zdołał sparować piłkę na poprzeczkę, jednak wobec dobitki Marcina Kiełbasy był już bezradny. Chwilę później mogło, a nawet powinno być 0:2, lecz kapitalną interwencją w sytuacji sam na sam z Szymonem Martowiczem popisał się nasz golkiper. W 65. minucie Marcin Szot mógł doprowadzić do wyrównania, gdyby tylko przeciął bardzo dobre dośrodkowanie z rzutu wolnego od Marcina Cyrulika. Do końcowego gwizdka goście w pełni kontrolowali przebieg wydarzeń boiskowych i nie pozwalali na zbyt wiele naszej drużynie, samemu też nie forsując tempa. Nieco szumu zrobiło się w doliczonym czasie, kiedy ORZEŁ poszedł va banque, ale efekt z tego taki, że Piotrek Jarecki wygrał pojedynek jeden na jednego z Tomaszem Wróżkiem. Punkt w tym pojedynku był w naszym zasięgu, jednak nic poza tym. Patrząc na sytuacje stuprocentowe to można stwierdzić, że GKS wygrał zasłużenie, ale gdyby nie ten jeden błąd to pewnie skończyłoby się bezbramkowym remisem.