






W rozegranym na stadionie w Kłodawie meczu o mistrzostwo KEEZA A klasy seniorów ORZEŁ Bieździedza przegrał z Liwoczem Brzyska 0:3. Nie można liczyć na dobre wyniki, jeśli brakuje walki, ambicji, zaangażowania i przede wszystkim sportowej złości. Tego dnia nasi zawodnicy sprawiali wrażenie jakby nie dojechali na zawody, zostali w domach i delektowali się popołudniową komedią z Louis de Funes na czele, żeby na deser dostać prowadzoną przez Karola Strasburgera Familiadę. Rywale byli bardziej konkretni, zadziorni, nieustępliwi, orali pozostałości trawy, a odnosimy wrażenie, że jakby trener Dawid Jakubiński kazał im przegryźć słupek lub poprzeczkę to spokojnie daliby radę, bo tyle mieli energii i werwy w sobie. Spotkanie zaczęło się dla nas najgorzej jak mogło, bo już w pierwszej akcji Liwocz objął prowadzenie po dograniu z prawej strony boiska, zbiegnięciu na bliższy słupek i pewnym wykończeniu przez Konrada Michniewskiego. W 11. minucie Mateusz Rogaczewski próbował zaskoczyć bramkarza miejscowych bezpośrednio z kornera, jednak ten dobrze interweniował. Po kwadransie do ofensywnej akcji włączył się Marcin Cyrulik, lecz piłka po jego strzale wylądowała na aucie. Szum na prawej stronie robił Adrian Śliż, ale kiedy wjechał z futbolówką w szesnastkę rywala i był faulowany to za wszelką cenę chciał ustać na nogach w efekcie czego nic z tego nie wyszło. W końcówce premierowej odsłony kotłowało się pod bramką Brzysk po serii rzutów rożnych ORŁA, jednak bez efektu strzeleckiego. Druga połowa zaczęła się dla nas najgorzej jak mogła, bo od utraty gola, kiedy to Tomasz Kozak z bliska sfinalizował dośrodkowanie z prawej strony boiska. Nasza drużyna znalazła się pod ścianą i postawiła wszystko na jedną kartę śmielej atakując, ale zamiast zdobycia kontaktowego gola to bliżej było podwyższenia rezultatu przez miejscowych, bo Tomasz Kozak przegrał pojedynek sam na sam z Piotrkiem Jareckim, a Konrad Michniewski tylko w sobie wiadomy sposób posłał futbolówkę obok słupka, uderzając z kilku metrów. Wkrótce ten sam zawodnik ustalił wynik meczu, posyłając prawdziwą bombę z dystansu, przy której problemy mogliby mieć nawet najlepsi bramkarze świata. Był czas na ogrywanie Liwocza, a teraz karta się odwróciła i notujemy drugą porażkę z rzędu z tym rywalem. No cóż, taka jest piłka, ale punkty uciekają i mając w perspektywie pauzę oraz pojedynki z imiennikiem z Lubli oraz LKS Skołyszyn to nie wygląda to zbyt ciekawie. Teraz odpoczynek i mamy nadzieję, że wrócimy silniejsi.