




W inauguracyjnym meczu o mistrzostwo KEEZA A klasy seniorów ORZEŁ Bieździedza zremisował na wyjeździe z Wisłoką Nowy Żmigród 2:2. Ogromny niedosyt czujemy po tych zawodach, bo przecież mieliśmy rywala na widelcu i gdyby ten otrzymał trzeciego gonga to za nic w świecie nie potrafiłby się podnieść. Kiedy jednak spojrzymy wstecz to te pierwsze spotkania zawsze ciążyły ORŁOWI i przeważnie notowaliśmy falstart, więc z tego punktu trzeba być w jakiejś tam części zadowolonym. Od pierwszego gwizdka arbitra na boisku wiało nudą- gospodarze długo utrzymywali się przy piłce, a cofnięty ORZEŁ starał się im przeszkadzać w budowaniu akcji. Pierwszy zryw mieliśmy po kwadransie kiedy Łukasz Czajka urwał się prawym skrzydłem i uderzył z ostrego kąta, lecz zbyt lekko, żeby zaskoczyć Marcina Michalika. W odpowiedzi Artur Wójtowicz mógł otworzyć wynik, kiedy po długim podaniu i nieporozumieniu Piotrka Jareckiego z Marcinem Cyrulikiem posłał futbolówkę minimalnie obok słupka. W 23. minucie nasza drużyna objęła prowadzenie po pewnie wykorzystanym rzucie karnym przez Marcina Szota, podyktowanym za faul na szarżującym Łukaszu Czajce. Po pół godzinie gry dwukrotnie zakotłowało się pod naszą bramką, kiedy Wisłoka posyłała dośrodkowania ze stałych fragmentów, ale wyszliśmy z opresji. Jeszcze przed przerwą Adrian Śliż świetnie wykończył wrzutkę z prawej flanki od Łukasza Czajki, nie dając szans golkiperowi Żmigrodu, jednak trafienie nie zostało uznane ze względu na ofsajd. Zaraz po zmianie stron po podaniu ze stojącej piłki od Dawida Rachowicza groźnie uderzał Jarek Malikowski, lecz Marcin Michalik nie musiał się zbytnio wysilać.W 54. minucie Marcin Cyrulik kapitalnie wypatrzył wbiegającego w pole bramkowe Łukasza Czajkę, który tylko dostawił stopę i mógł w geście triumfu wznosić ręce ku górze, bo ORZEŁ prowadził już 2:0. Dla popularnego Czajosa, który wrócił do gry po kontuzji to idealne przywitanie się z opaską kapitana, otrzymaną wraz z początkiem sezonu. Po chwili Marcin Nizioł stanął oko w oko z bramkarzem Wisłoki, miał mnóstwo czasu i miejsca, ale czekał aż dobiegną rywale w efekcie czego nie trafił w światło bramki. W momencie oddawania strzału został jednak sfaulowany, a Radosław Łapka nie miał wątpliwości i wskazał na wapno. Do jedenastki podszedł Dawid Rachowicz i uderzył mocno w lewy róg, ale bramkarz miejscowych wyczuł jego intencje i sparował piłkę na rzut rożny. Wkrótce Adrian Śliż wdał się w przepychankę słowną z rywalem, a że użył niecenzuralnych słów i zdaniem arbitra go obraził to otrzymał czerwoną kartkę i ORZEŁ zmuszony był grać w dziesiątkę. Od tego momentu Wisłoka śmielej zaatakowała i pragnęła wykorzystać przewagę liczebną, ale biła głową w mur i nie miała pomysłu na sforsowanie szyków obronnych żółto-zielonych. Z pomocą przyszedł Damian Niklewicz, który w błahej sytuacji sprokurował karnego, a że Sławomir Chopiak się nie pomylił to było pewne, że tu jeszcze wszystko może się zdarzyć. Napór miejscowych nie ustawał, jednak nasi zawodnicy skutecznie wybijali ich z rytmu, a w 86. minucie siły się wyrównały, bo za faul za Piotrku Capucie Daniel Warzecha otrzymał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Wisłoka doprowadziła do wyrównania w doliczonym czasie gry po dośrodkowaniu z lewej flanki i strzale z bliska Tomasza Książkiewicza. Remis przed meczem pewnie bralibyśmy w ciemno, bo wiemy jak trudnym terenem jest Nowy Żmigród, ale mamy czego żałować, bo zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. Tam każda drużyna może stracić punkty. Dziś pokazaliśmy, że możemy i że umiemy, dlatego już myślimy o kolejnym pojedynku z Sobniowem Jasło, który odbędzie się w środę, 14 sierpnia o godzinie 18:00 na stadionie w Bieździadce.